Po raz pierwszy odwiedziłam to miejsce wczesną wiosną, ponad 6 lat temu. Wydało mi się wtedy bardzo tajemnicze i niezwykłe. Odkąd sięgam pamięcią lubiłam opuszczone, stare domy, zawsze mnie do nich ciągnęło.
Bywając jednak w takich miejscach, bardzo ważne jest to by okazać szacunek zarówno dla domu jak i byłych właścicieli. Ja zawsze kieruję się zasadą " Zabierz ze sobą tylko zdjęcia i wspomnienia, zostaw po sobie tylko ślady butów".
Dom został wybudowany przed wojną, miał kilku właścicieli, został zaś opuszczony kilkadziesiąt lat temu. Jest położony z dala od osiedli ludzkich, pośrodku rozleglego, nieprzebytego lasu, gdzieś na ziemi radomskiej...
Obiekt jest kompletnie rozkradziony i zdewastowany, serce pęka na myśl, że był on kiedyś pełen gwaru i życia.
Uważając gdzie stawiam nogi, kieruję się drewnianymi schodami na górę...
Z duszą na ramieniu przechodzę przez mroczny i ciemny strych, wchodzę do pierwszego pokoju...
Widok jest piękny, widać tylko rozległy, niekończący się sosnowy las...
Podobno w tym kominie mieszkają Czarownice... ;)
W pierwszym pokoju szczególnie urzekła mnie ściana pięknie pomalowana w róże...
Głęboki wdech i ponownie wchodzę na strych, został bowiem jeszcze jeden pokój do obejrzenia.
To pomieszczenie jest w nieco bardziej surowym stanie, na ziemi leży pełno szkła, na ścianach nie zostały nawet resztki tapet.
Widok z okna...
Widziałam już chyba wszystko, z powrotem schodzę na dół.
Ostatni rzut oka. Żegnam się z tym niezwykłym miejscem i wychodzę na zewnątrz.
Oddalam się. Jednak ten opuszczony dom zapamiętem na zawsze, to naprawdę wyjątkowe miejsce.
Minęły dwa lata i znów dane mi było tam wrócić. Zdecydowałam się na to bez wahania!
Tym razem było lato, zieleń w pełnym rozkwicie i dom jakby weselszy, choć nic się w nim nie zmieniło.
Przyroda pcha się do środka drzwiami i oknami ;)
Musiało być tu kiedyś bardzo pięknie.
Mam nadzieję, że podobała się Wam ta niezwykła wyprawa. Dobrze, że są jeszcze miejsca gdzie czas płynie wolniej...a nawet całkiem staje w miejscu.
Comments