Dziś zabieram Was na wyprawę po późno jesiennym, mrocznym Lesie. To właśnie dziś w ostatnim dniu października, zasłona pomiędzy światami jest najcieńsza...
Dzień wita nas słońcem, jednak ta sielankowa atmosfera nie potrwa zbyt długo.
Jest wilgotno i zimno, całą noc padał silny deszcz. Las tonie w ogromnych kałużach, na gałązkach połyskują srebrne krople wody...
Na środku drogi znaleźliśmy... skrzaci namiot, zapewne stanowił bezpieczną kryjówkę podczas nocnej ulewy ;) Słońce zachodzi, robi sie pochmurno i zaczyna wiać...
Wiatr staje się zimny i coraz silniejszy, w Lesie zapada mrok, idziemy dalej...
Rozglądamy się dookoła i nagle, wyrasta przed nami...Krąg Wróżek (!) znany także pod nazwami Fairy Ring, Czarci Krąg, Krąg Elfów...
W dawnych czasach pojawienie się kręgu grzybów wywoływało w mieszkańcach wiosek strach i niepokój. Wierzono, że są one dziełem wróżek i stanowią dla człowieka pułapkę. Gdy zbliżył się doń chłopiec lub mężczyzna, magiczne istoty zaczynały tańczyć wokół kręgu (do muzyki, którą słyszała tylko ofiara), następnie rzucały na niego czar i zmuszały do przyłączenia się do tańca. Ofiary mogły zaginąć na dobre lub po wielu latach pojawić się nagle bardzo daleko od domu. Często cierpiały na utratę pamięci i do końca życia były cieniem dawnego siebie.
Kręgi wróżek nie były natomiast niebezpieczne dla kobiet. Niektóre z nich wykorzystywały pojawienie się magicznych kręgów do zaglądania w przyszłość np. po to aby zobaczyć swojego przyszłego męża. Podobno życzenia wypowiedziane w kręgu podczas pełni Księżyca mają wielką moc spełniania się. Wróżkom jednak należy się zapłata za pomoc - ofiara z jedzenia lub podarek w postaci błyszczącego kamienia.
Nieco oszołomnieni i zaskoczeni tym znaleziskiem ruszamy dalej, bo zaczyna być nam nieswojo. Czujemy, że nie jesteśmy tu sami.
Małe żołędzie śpią i śnią o tym, że pewnego dnia staną się ogromnym, silnym Lasem... Cała przyroda pogrążona jest we śnie, wydaje nam się, że słyszymy jak drzewa cicho oddychają...
Na końcu tej drogi, w środku lasu stoi opuszczone od lat, stare gospodarstwo. Bardzo lubie je odwiedzać, nigdy jednak nie byłam w środku. Ten dzień nie był najlepszym pomysłem na zbliżanie się do tego miejsca.
Las jest bardzo mroczny, jest już prawie ciemno, my idziemy naprzód bacznie rozgladając sie na boki...
Gdzieś tam w oddali majaczą stare budynki gospodarcze...
Niebo zasnute jest ciemnymi, gęstymi chmurami, a my zbliżamy się do celu.
Jesteśmy na miejscu.
Choć przychodzę tu od lat, znam i szanuję to miejsce, dziś wrażenie jest przerażające. Czujemy ogromny niepokój i lęk. Nic dziwnego, w końcu bramy do innych światów są w dniu dzisiejszym otwarte na oścież...
Robimy ostatnie zdjęcia i czujemy, że musimy natychmiast stąd odejść, ktoś ewidentnie nie chce żebyśmy tu byli i kręcili mu się przy płocie...Czujemy się obserwowani i traktowani przez "coś" jak nieproszeni goście...
Serce bije jak szalone, idziemy szybkim krokiem przez mokry i ciemny las, zdjęcia wychodzą coraz dziwniejsze, rozmazane i nieostre. Być może to wina zapadającego coraz szybciej mroku, a może nie...
Po kilkunastu minutach z duszą na ramieniu, docieramy do wsi. Co za ulga, pomiędzy drzewami majaczy nasz dom i przywołuje do siebie ciepłym światłem!
Jesteśmy teraz bezpieczni. Tak nam się przynajmniej wydaje. Mamy nadzieję, że nie naraziliśmy się za bardzo wróżkom, opiekunom gospodarstwa i innym napotkanym bytom, od których w tym dniu jest aż gęsto...
Dziękuję, że wytrwaliście do końca tej fotorelacji. Pisząc ten tekst mam ciarki na plecach, zaś kątem oka wciąż czujnie obserwuję otoczenie... ;)
Comentários